2012-12-27

WARSZTAT - Projekt "Kompresor" [10]

MONTAŻ AGREGATU W OBUDOWIE

Aby ograniczyć przenoszenie drgań agregatu na obudowę oraz pozostałe elementy, należy zamontować go na czymś tłumiącym drgania. Na oryginalne gumowe nóżki nie miałem co liczyć, więc musiałem coś wymyślić. Rozwiązanie znalazło się samo, bo kupując gumowe odbojniki w celu wykorzystania ich jako antypoślizgowe nóżki obudowy, okazało się, że idealnie nadają się na podkładki pod agregat. Wystarczyło je odpowiednio przyciąć. Nie przewiduję żadnego problemu z gumą, w związku nagrzewaniem agregatu podczas dłuższej pracy. Cena: 3zł/szt.

Do cięcia użyłem bardzo ostrych czarnych ostrzy "Excel Black" japońskiej firmy OLFA (która nawiasem mówiąc wynalazła znane wszystkim łamane ostrza). Odcinania było sporo, nie obyło się bez kilku skaleczeń. Śruby łączące elementy obudowy w miarę możliwości poprzesuwałem, tak by ilość koniecznych wycięć w podkładkach ograniczyć do minimum. Przymierzenie agregatu do obudowy ustaliło punkty, w których trzeba było wywiercić otwory pod śruby M6. Możliwość rozkręcania obudowy bardzo się przydała, dzięki czemu nie było problemu z użyciem wiertarki (mogłem wiercić od strony zaznaczenia miejsc pod otwory). Jeden odbojnik okazał się inny, na co nie zwróciłem uwagi w sklepie - gumowy walec idealnie pasujący do otworów w stopie agregatu był niższy niż w pozostałych. Problem rozwiązała odpowiednio docięta zwykła gumowa uszczelka hydrauliczna (zmniejszyłem jej średnicę oraz przeciąłem na pół). Do skręcenia użyłem nakrętek samohamownych, by wibracje nie powodowały ich odkręcania. Zastosowane podkładki oczywiście mają większą średnicę niż otwory w stopie agregatu. Prawdopodobnie dodatkowo podłożę pod nie przecięte na pół gumowe uszczelki hydrauliczne, dzięki czemu stopa nie będzie stykała się z żadnym metalowym elementem.


MONTAŻ REDUKTORA / PRZYGOTOWANIE DO MONTAŻU ZBIORNIKA

W kolejnym etapie wziąłem się za montaż reduktora, który w związku z tym, że posiada filtr, musi być zamontowany w pozycji pionowej. W górnej płytce, do której zamocowana zostanie rączka do przenoszenia, rysikiem natrasowałem zarys otworu, po obwodzie którego nawierciłem otwory. Otwór wyciąłem oraz wyszlifowałem multiszlifierką (zbrojoną tarczą do cięcia). Takie, a nie inne umieszczenie reduktora sprawia, że będę miał łatwy dostęp do pokrętła regulującego ciśnienie na wyjściu ze sprężarki.

W płytce zamocowanej z boku obudowy wyciąłem podłużne otwory przez które będą przechodzić metalowe opaski ślimakowe (obejmy) mocujące zbiornik.


 "Lodówkowiec" zaczyna nabierać realnych kształtów:


PLAN: 300,00zł
POPRZEDNIO WYDANO: 
494,00zł
TERAZ WYDANO: 12,00zł
--------------------------------------------------
ŁĄCZNIE WYDANO: 506,00zł
PLAN PRZEKROCZONO O: 206,00zł




Pozostałe części relacji:
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24]

2012-12-26

WARSZTAT - Projekt "Kompresor" [9]

MALOWANIE ZBIORNIKA

Po zakonserwowaniu butli w końcu mogłem zająć się ostatnim etapem, czyli malowaniem. Lejek kupiony do nalania pokostu okazał się bardzo przydatny, bo stożkowy gwint butli pozwolił ją na niego trwale nakręcić, dzięki czemu służył ona za świetną podstawkę do malowania oraz suszenia zbiornika. Do malowania użyłem farby HAMMERITE - czarny połysk, którą miałem w domu. Jest to bardzo dobra farba oparta na żywicach syntetycznych, niewymagająca podkładu. W związku z tym, że jest przeznaczona do stosowania "na rdzę", jest gęsta i nakłada się dość grubą warstwą. Oczywiście rdza nie jest żadną koniecznością i można tą farbą malować także czysty metal po zmatowieniu papierem ściernym w celu poprawy przyczepności. Farba zawiera w sobie substancje antykorozyjne, jest odporna na okresowy kontakt z rozpuszczalnikami i olejami, szybko wysycha: sucha w dotyku jest już po 2 godzinach, a kolejną warstwę można nakładać już po 6. Co ważne nie śmierdzi bardzo, dzięki czemu malowałem i suszyłem zbiornik w domu. Zgodnie z informację producenta całkowite wyschnięcie powłoki następuje po minimum 7 dniach i mogę to potwierdzić bo po takim czasie faktycznie robi się wyraźnie twarda.

Zbiornik został przetarty drobnym papierem ściernym oraz odtłuszczony benzyną ekstrakcyjną. Farba rozprowadzała się dobrze, ale jak widać na zdjęciu krycie nie jest jej mocną stroną (a przynajmniej pierwszej warstwy). Szczerze mówiąc, by uzyskać estetyczny końcowy efekt, starałem się nie nakładać grubej warstwy. Generalnie puszka była otwarta ponad rok temu i wydaje mi się, że farba lekko zgęstniała - być może to oraz dość sztywne włosie pędzla wpłynęło na takie, a nie inne krycie.

Następnego dnia nałożyłem kolejną warstwę farby. Tym razem miałem wrażenie, że nałożona warstwa była grubsza od pierwszej i że farba lepiej kryła. Oczywiście przed malowaniem całość zmatowiłem, a wszystkie grubsze smugi zeszlifowałem papierem ściernym, na końcu odtłuszczając i jednocześnie usuwając pył ze szlifowania benzyną ekstrakcyjną. Efekt był taki sobie, smugi wyszły dość widoczne, a i miejscami pojawiły się drobne zacieki, gdzieniegdzie prześwitywał jeszcze czerwony kolor.

Po kilkunastogodzinnej przerwie znowu oszlifowałem zbiornik papierem ściernym oraz odtłuściłem go. Ostatnia (trzecia) warstwa musiała być najładniejsza, bo szlifować jej już nie mogłem. Postanowiłem tym razem nie ruszać pędzlem, tylko kręcić zbiornikiem, a w zasadzie lejkiem, na którym stał zbiornik. Farba została nałożona dość równomiernie, a ślady pędzla nie są bardzo widoczne. Trzy warstwy farby dały grubą i całkiem estetyczną powłokę zbiornika. Efekt wizualny jest zadowalający, a antykorozyjny na pewno wyśmienity. Tym samym prace związane z przerobieniem gazowej butli turystycznej na zbiornik sprężonego powietrza można uznać za zakończone.


POMIARY GRUBOŚCI

W związku z tym, że mam dostęp do grubościomierza ultradźwiękowego, nie omieszkałem z niego skorzystać z powodu lekkiej korozji butli wewnątrz oraz ryzyka jej pocienienia przy odcinaniu jej podstawy. Sprzęt posiada możliwość mierzenia przez powłokę oraz mierzenia grubości powłoki, co musiałem wykorzystać, gdyż zbiornik jest pomalowany i to dość grubo. Najpierw oczywiście skalibrowałem go na wzorcu schodkowym. Próbne pomiary przeprowadziłem na odciętej podstawie. Mierzyłem w miejscu usunięcia powłoki oraz przez powłokę. Jak widać na zdjęciach, miernik działa bez zarzutu - grubość blachy podstawy jest analogiczna w obu punktach pomiarowych, a pomiar prawidłowy, co mogłem potwierdzić suwmiarką. Widać też zmierzoną grubość oryginalnej powłoki - 0,17mm (biały podkład + czerwona farba). Po skalibrowaniu oraz próbnych pomiarach mogłem przystąpić do pomiarów grubości zbiornika. Nie stwierdziłem żadnych pocienień, wyniki pomiarów mieściły się w granicach 1,40÷1,50mm na dennicach oraz 1,50÷1,60mm po bokach zbiornika. Dość gruba okazała się warstwa farby, bo miejscami ma ona nawet 0,3mm. Teraz bez większych obaw mogę zamontować zbiornik w mojej sprężarce. Zrobię to z dużą przyjemnością, bo muszę przyznać, że wygląda bardzo elegancko.




Pozostałe części relacji:

2012-12-25

WARSZTAT - Projekt "Kompresor" [8]

KONSERWACJA WNĘTRZA ZBIORNIKA

Koncepcja montażu zbiornika króćcem do dołu (w celu jego odwadniania) jest jak najbardziej słuszna, ale niestety po odkręceniu zaworu okazało się, że jest on wspawany w zbiornik głębiej niż myślałem (~7mm). W związku z tym całkowite spuszczenie wody nie będzie możliwe i dennica w okolicach króćca może być narażona na korozję. Materiał zbiornika nie jest specjalnie odporny na korozję - dobrze było widać świeży, rudy nalot w miejscach złuszczenia się galwanicznej (fosforanowej) powłoki, po wyschnięciu butli przepłukanej wodą w celu usunięcia resztek luźnej rdzy, której nie udało się z niej wysypać.

W moim kompresorze znajdzie się dodatkowy filtr (odwadniacz/odolejacz), przez to powietrze w butli powinno być dość suche, jednak mgiełka olejowa także będzie przez niego zatrzymywana (chcę wiedzieć ile oleju będzie tracić agregat), więc olej nie będzie zabezpieczać zbiornika przed korozją. Jest to rozwiązanie unikalne, przeglądając internet nie zauważyłem by ktoś w tym miejscu taki filtr zastosował (wiadomo - dodatkowe koszty). W profesjonalnych sprężarkach wykorzystujących tego typu "lodówkowe" agregaty często znajduje się przeźroczysty wziernik pokazujący poziom oleju wraz z kreską wskazującą jego minimalny poziom. Brak filtra w tym miejscu będzie powodował, że w zbiorniku będzie zbierać się wodno-olejowa maź, dość dobrze zabezpieczająca zbiornik przed korozją. Zresztą nie spotkałem się też, by ktoś montował butlę do góry nogami, jeśli już to bokiem. W takich przypadkach jest się zdanym jedynie na konserwujące własności wodno-olejowej mazi zbierającej się w zbiorniku (o przyspawanych króćcach od spodu zbiorników, w celu ich odwadniania, strach w ogóle wspominać). Ja jednak w związku ze stwierdzoną delikatną korozją wewnątrz butli, zdecydowałem się (dla świętego spokoju), zakonserwować wnętrze zbiornika, ponieważ chcę aby kompresor służył mi wiele lat. Posłużyłem się starą metodą konserwacji pokostem lnianym.


POKOST LNIANY - Produkt naturalny, który dzięki swoim składnikom doskonale zabezpiecza malowane przedmioty przed szkodliwym działaniem wody i niekorzystnym wpływem czynników atmosferycznych. Może być stosowany wewnątrz i na zewnątrz pomieszczeń służy do gruntowania drewna, materiałów drewnopochodnych, tynków i innych podłoży porowatych przed ich malowaniem wyrobami olejnymi i syntetycznymi.*
  • Wygląd: ciecz
  • Kolor: bursztynowy
  • Zapach:  charakterystyczny
  • Temperatura wrzenia: >200°C
  • Temperatura zapłonu: >200°C
  • Samozapłon: >200°C
  • Granice wybuchowości: nie określono
  • Rozpuszczalność: nierozpuszczalny w wodzie; rozpuszczalny w rozpuszczalnikach organicznych*
*) Informacje na podstawie karty charakterystyki.

Myślę, że powyższe informacje mówią wszystko o tej substancji. Co prawda o konserwacji metalu nic nie jest napisane, ale pokost lniany był stosowany np. do konserwacji zbiorników sprężonego powietrza w układach hamulcowych lokomotyw przez niektórych producentów. Jest on nierozpuszczalny w wodzie, więc nałożenie go na suchą powierzchnię metalową stworzy wodoodporną warstwę zabezpieczającą przed korozją. Jedyna wada to to, że warstwa ta jest lekko klejąca, więc przykleja się do niej brud, pył, etc., ale w sprężarce ten problem nie występuje, bo powietrze na wejściu do agregatu zwykle jest filtrowane.

Konserwacja polegała na wlaniu przy pomocy lejka około szklanki pokostu do dokładnie wysuszonego (!) zbiornika oraz ostrożnym jego wyobracaniu, by cała jego wewnętrzna powierzchnia nim się pokryła. Nadmiar został wylany do słoika, a zbiornik został postawiony na lejku, by resztki pokostu obciekły. Nie wszystko jednak wypłynęło ze zbiornika w związku z zagłębionym w zbiornik króćcem (widać to na jednym ze zdjęć). Zbiornik wylądował w piekarniku ustawionym na najniższą temperaturę (w moim przypadku ~80°C). Po nagrzaniu piekarnik był wyłączany i zbiornik chłodził się razem z piekarnikiem. Wygrzewanie powtórzyłem kilka razy (oczywiście pod nadzorem), dzięki czemu pokost na ściankach zgęstniał, choć nadal pozostał lepki. Pragnę podkreślić, że wygrzewanie nie jest moim wymysłem, ale faktycznie było praktykowane. Mała ilość pokostu, której nie udało mi się wylać ze zbiornika także zgęstniała. Za pomocą gazy zamocowanej opaską do spinania przewodów na patyku usunąłem jej nadmiar (czynność wystarczyło powtórzyć dwukrotnie) - na zdjęciu dobrze widać oleiste ślady pokostu na kartce papieru. Teraz korozji zbiornika nie muszę się obawiać :). Pojawiły się oczywiście kolejne koszty: pokost lniany (1L - 22zł), lejek (3,50zł).


PLAN: 300,00zł
POPRZEDNIO WYDANO: 468,50zł

TERAZ WYDANO: 25,50zł
--------------------------------------------------
ŁĄCZNIE WYDANO: 494,00zł
PLAN PRZEKROCZONO O: 194,00zł




Pozostałe części relacji:
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24]

2012-12-22

WARSZTAT - Projekt "Kompresor" [7]

ZŁĄCZKI I PRZEWODY

W końcu zakupiłem złączki i przewody w lokalnym sklepie. W przemyśleniach bardzo pomogło narysowanie schematu układu sprężarki, z zaznaczeniem rozmiarów oraz rodzajów przyłączy do poszczególnych elementów. Ważny był fakt, że mam już skręconą obudowę i wiem w jakiej przestrzeni muszę się zmieścić, choć obudowa jest otwarta na boki, więc coś tam może z niej wystawać (jednak będę starał się tego uniknąć). Postanowiłem, że główne elementy będą połączone na sztywno tworząc kolektor*. Oczywiście wszystkie elementy można by połączyć przy pomocy szybkozłączek i przewodów elastycznych (i pewnie byłoby to tańsze), ale jestem przekonany do mojego rozwiązania (rozwiązuje chociażby problem zamocowania presostatu).

*) Kolektor (za definicje.org) - "główna rura zbiorcza dużych rozmiarów z szeregiem odgałęzień przeznaczonych do zbierania lub rozdzielania cieczy, gazów"


Kolektor rozpocznie zawór zwrotny, do którego powietrze z agregatu będzie doprowadzane (poprzez odwadniacz/odolejacz) za pomocą elastycznego, zbrojonego przewodu (CELLFAST, Ø6x2,5mm, 10 bar), mocowanego metalowymi, porządnie wykonanymi, opaskami ślimakowymi (MEB 9, 8÷16mm, Made in Italy) oraz elastycznego przewodu (PU 8/5,5mm, 13 bar) i szybkozłączek. Do zaworu dołączone zostaną dwa trójniki oraz kolanko, tworząc kolektor - wszystko w rozmiarze 3/8".

Do pierwszego trójnika dołączony zostanie zbiornik powietrza za pomocą złączki (z jednej strony gwint 3/8", z drugiej gwint stożkowy 17E). Złączkę udało mi się dorobić za równowartość przysłowiowej flaszki w okolicznym zakładzie, ale nie jestem zadowolony z jej jakości. Niestety nie da się takiej złączki kupić, więc w tym układzie cieszę się, że mam jakąkolwiek i budowa sprężarki nie utknęła. Mam tylko nadzieję, że nie będzie problemów z jej uszczelnieniem, no i mogła by być trochę krótsza (moja wina, bo nie powiedziałem, że mi na tym zależy). Do kolejnego trójnika zostanie dołączony zawór odcinający, służący do spuszczania powietrza ze zbiornika oraz ewentualnego odwodnienia układu (na razie otwór zaślepiłem korkiem). Chciałbym zakończyć go stosowanym przy siłownikach pneumatycznych tłumikiem hałasu (ze spieku), by spuszczanie powietrza ze zbiornika nie było bardzo głośne. Kolejnym elementem jest kolanko, do którego wkręcony zostanie presostat (jak widać na zdjęciu dwa trójniki były potrzebne, by można było go przykręcić).

Do pozostałych otworów w czwórniku presostatu (1/4") zostanie podłączony zawór bezpieczeństwa, manometr pokazujący ciśnienie w kolektorze (i zbiorniku) oraz przewód PU przy użyciu szybkozłączki, prowadzący do regulatora ciśnienia z kolejnym filtrem odwadniająco-odolejającym. Do wlotu agregatu zostanie przyłączony filtr powietrza (papierowy) przewodem elastycznym, zamocowanym metalowymi opaskami ślimakowymi (CELLFAST, Ø8x2,5mm, 10 bar).

Nabyłem również: przewód PU 6/4 do połączenia presostatu z odprężnikiem w zaworze zwrotnym, dwie opaski ślimakowe do zamocowania zbiornika do obudowy (MEB 12, 140÷160mm, Made in Italy) oraz czarny (ze względów estetycznych) przewód elektryczny 3-żyłowy.

Ceny: dorobienie złączki do butli - 20zł, trójnik - 12zł/szt., kolanko - 9zł/szt., złączki 3÷5zł/szt., szybkozłączki 4÷7zł/szt., końcówka na wąż Ø6 (mosiądz) - 12zł, korek - 4zł, przewody powietrzne i elektryczne ~3zł/mb, opaska ślimakowa duża - 3,40zł/ szt., mała - 1,10zł/szt. Niestety kwota wyszła dość spora.

PLAN: 300,00zł
POPRZEDNIO WYDANO: 
335,50
TERAZ WYDANO: 133,00zł
--------------------------------------------------
ŁĄCZNIE WYDANO: 468,50zł 
PLAN PRZEKROCZONO O: 168,50zł



DROBNE PRACE

W ramach drobnych prac skróciłem rurkę miedzianą, przez którą napełniany był czynnikiem chłodzącym układ klimatyzatora. Potrzeba skrócenia wynikała z racji wystawania jej poza skręconą przeze mnie obudowę. Rurkę odciąłem multiszlifierką (tarczą zbrojoną do cięcia), po czym w miejscu największego przekroju (rurki nachodziły na siebie około 12mm) nagwintowałem i zaślepiłem śrubką M5. Oczywiście przy gwintowaniu zastosowałem coś w celu zmniejszenia tarcia. Dla estetyki rurkę nabłyszczyłem multiszlifierką (drucianą miękką końcówką). Otwór jest od strony zasysania, ale pewnie później uszczelnię to miejsce taśmą teflonową.


Okazało się, że w regulatorze ciśnienia (no name), pękł element pokrętła, co w zasadzie uniemożliwiło z niego korzystanie. Sam klej to byłoby za mało, na szczęście budowa pękniętego elementu umożliwiła zastosowanie skręconego drutu oraz zalanie go Poxipolem. Myślę, że naprawa to okaże się trwała i nie będę musiał kupić nowego, tym razem już porządnego reduktora jakiejś uznanej firmy.




Pozostałe części relacji:

2012-12-19

WARSZTAT - Projekt "Kompresor" [6]

Po odkręceniu zaworu, w końcu mogłem zająć się butlą. Jak pisałem wcześniej, butla była trzymana jakiś rok na balkonie z odkręconym zaworem w celu wywietrzenia zapachu gazu. Mimo, że otwór w zaworze miał bardzo małą średnicę, to wilgotne powietrze (deszczowe dni) oddziaływało na jej wnętrze. Przy pomocy bardzo fajnej LED-owej lampki inspekcyjnej firmy KS TOOLS (nr kat. 550.1160), zajrzałem do środka butli. Okazało się, że znajduje się tam trochę luźnej rdzy. Po wysypaniu i zważeniu wyszło tego około 10 gramów, czyli niewiele. Rdza jest dość charakterystyczna - wyraźnie widać jej płatkowy charakter oraz to, że płatki są skorodowane tylko z jednej strony. Charakterystyczny szary kolor świadczy o tym, że zbiornik prawdopodobnie był fosforanowany, co jest metodą zwiększenia odporności na korozję i faktycznie szare obszary wewnątrz zbiornika nie korodują. Wewnątrz widać miejsca pokryte delikatnym rdzawym nalotem i są to miejsca pochodzenia luźnej "płatkowej" rdzy, która jest efektem złuszczania się pososforanowanej powierzchni. Nie są to żadne głębokie wżery, a ewentualnie pocienienie jest znikome i w mojej ocenie bez znaczenia dla wytrzymałości zbiornika.


Miękką szczotką wyczyściłem gwint w króćcu z pozostałości po uszczelnieniu zaworu, po czym zabrałem się za najtrudniejszą czynność - odcięcie zbędnej metalowej podstawy. Do cięcia użyłem zbrojonej tarczy, która w zasadzie wystarczyła tylko jedna. Cała operacja wymaga precyzji i cierpliwości. Mnie natomiast utwierdziła w przekonaniu, że wybór szlifierki PROXXON'a zasilanej napięciem 12V z zewnętrznego zasilacza był trafny, bo jej lekkość i poręczność bardzo ułatwiła pracę.

Podczas przecinania spoin najważniejsze jest ustawienie tarczy stycznie do powierzchni zbiornika, by kierunek cięcia nigdy nie był skierowany w stronę zbiornika, żeby go nie pocienić. Mam nadzieję,  że dobrze widać to na zdjęciach - tarcza przecinała spoiny punktowe i nacinała podstawkę. Pewna odległość płaszczyzny cięcia od powierzchni dennicy zbiornika (zachowana z ostrożności) spowodowała, że nie doszło do przecięcia spoiny mimo, że tarcza nacinała już podstawę. W związku z tym po nacięciu wszystkich spoin, konieczne było popukanie młotkiem w podstawę w kierunku przeciwnym do kierunku cięcia, by spowodować pęknięcie spoin i oddzielenie podstawy. Nie wszystkie spoiny w ten sposób pękły z racji dość umiarkowanych uderzeń młotkiem i trzeba było je jeszcze trochę naciąć. W tym miejscu należy podkreślić, że jeśliby doszło do rozdzielenia podstawy od zbiornika, które spowodowałoby wyrwanie materiału z dennicy, należałoby uznać butlę za niezdatną do wykorzystania, ze względu na miejscowe pocienienie ścianki, tak więc trochę stresu było.


Po odcięciu podstawy butli, w celu poprawy estetyki zeszlifowałam pozostałości po spoinach, co wykonałem ręcznie przy użyciu drobnych pilników. Oczywiście szlifowałem bardzo ostrożnie jedynie spoinę, by nie pocienić dennicy zbiornika. Cały zbiornik przygotowałem do malowania, poprzez przeszlifowanie drobnym papierem ściernym.


Muszę przyznać, że z turystycznej butli 1kg otrzymałem bardzo zgrabny i estetyczny zbiornik sprężonego powietrza. Waga zbiornika po odcięciu podstawy to: ~1140g (odcięta podstawa ważyła 125g). Tak jak pisałem wcześniej, postaram się zmierzyć grubość ścianek butli miernikiem ultradźwiękowym, by upewnić się, że butla nigdzie nie została pocieniona, czy to ze względu na szlifowanie spoin, czy to ze względu na niewielką korozję wewnątrz.



Pozostałe części relacji:
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24]