Koncepcja montażu zbiornika króćcem do dołu (w celu jego odwadniania) jest jak najbardziej słuszna, ale niestety po odkręceniu zaworu okazało się, że jest on wspawany w zbiornik głębiej niż myślałem (~7mm). W związku z tym całkowite spuszczenie wody nie będzie możliwe i dennica w okolicach króćca może być narażona na korozję. Materiał zbiornika nie jest specjalnie odporny na korozję - dobrze było widać świeży, rudy nalot w miejscach złuszczenia się galwanicznej (fosforanowej) powłoki, po wyschnięciu butli przepłukanej wodą w celu usunięcia resztek luźnej rdzy, której nie udało się z niej wysypać.
W moim kompresorze znajdzie się dodatkowy filtr (odwadniacz/odolejacz), przez to powietrze w butli powinno być dość suche, jednak mgiełka olejowa także będzie przez niego zatrzymywana (chcę wiedzieć ile oleju będzie tracić agregat), więc olej nie będzie zabezpieczać zbiornika przed korozją. Jest to rozwiązanie unikalne, przeglądając internet nie zauważyłem by ktoś w tym miejscu taki filtr zastosował (wiadomo - dodatkowe koszty). W profesjonalnych sprężarkach wykorzystujących tego typu "lodówkowe" agregaty często znajduje się przeźroczysty wziernik pokazujący poziom oleju wraz z kreską wskazującą jego minimalny poziom. Brak filtra w tym miejscu będzie powodował, że w zbiorniku będzie zbierać się wodno-olejowa maź, dość dobrze zabezpieczająca zbiornik przed korozją. Zresztą nie spotkałem się też, by ktoś montował butlę do góry nogami, jeśli już to bokiem. W takich przypadkach jest się zdanym jedynie na konserwujące własności wodno-olejowej mazi zbierającej się w zbiorniku (o przyspawanych króćcach od spodu zbiorników, w celu ich odwadniania, strach w ogóle wspominać). Ja jednak w związku ze stwierdzoną delikatną korozją wewnątrz butli, zdecydowałem się (dla świętego spokoju), zakonserwować wnętrze zbiornika, ponieważ chcę aby kompresor służył mi wiele lat. Posłużyłem się starą metodą konserwacji pokostem lnianym.
POKOST LNIANY - Produkt naturalny, który dzięki swoim składnikom doskonale zabezpiecza malowane przedmioty przed szkodliwym działaniem wody i niekorzystnym wpływem czynników atmosferycznych. Może być stosowany wewnątrz i na zewnątrz pomieszczeń służy do gruntowania drewna, materiałów drewnopochodnych, tynków i innych podłoży porowatych przed ich malowaniem wyrobami olejnymi i syntetycznymi.*
- Wygląd: ciecz
- Kolor: bursztynowy
- Zapach: charakterystyczny
- Temperatura wrzenia: >200°C
- Temperatura zapłonu: >200°C
- Samozapłon: >200°C
- Granice wybuchowości: nie określono
- Rozpuszczalność: nierozpuszczalny w wodzie; rozpuszczalny w rozpuszczalnikach organicznych*
Myślę, że powyższe informacje mówią wszystko o tej substancji. Co prawda o konserwacji metalu nic nie jest napisane, ale pokost lniany był stosowany np. do konserwacji zbiorników sprężonego powietrza w układach hamulcowych lokomotyw przez niektórych producentów. Jest on nierozpuszczalny w wodzie, więc nałożenie go na suchą powierzchnię metalową stworzy wodoodporną warstwę zabezpieczającą przed korozją. Jedyna wada to to, że warstwa ta jest lekko klejąca, więc przykleja się do niej brud, pył, etc., ale w sprężarce ten problem nie występuje, bo powietrze na wejściu do agregatu zwykle jest filtrowane.
Konserwacja polegała na wlaniu przy pomocy lejka około szklanki pokostu do dokładnie wysuszonego (!) zbiornika oraz ostrożnym jego wyobracaniu, by cała jego wewnętrzna powierzchnia nim się pokryła. Nadmiar został wylany do słoika, a zbiornik został postawiony na lejku, by resztki pokostu obciekły. Nie wszystko jednak wypłynęło ze zbiornika w związku z zagłębionym w zbiornik króćcem (widać to na jednym ze zdjęć). Zbiornik wylądował w piekarniku ustawionym na najniższą temperaturę (w moim przypadku ~80°C). Po nagrzaniu piekarnik był wyłączany i zbiornik chłodził się razem z piekarnikiem. Wygrzewanie powtórzyłem kilka razy (oczywiście pod nadzorem), dzięki czemu pokost na ściankach zgęstniał, choć nadal pozostał lepki. Pragnę podkreślić, że wygrzewanie nie jest moim wymysłem, ale faktycznie było praktykowane. Mała ilość pokostu, której nie udało mi się wylać ze zbiornika także zgęstniała. Za pomocą gazy zamocowanej opaską do spinania przewodów na patyku usunąłem jej nadmiar (czynność wystarczyło powtórzyć dwukrotnie) - na zdjęciu dobrze widać oleiste ślady pokostu na kartce papieru. Teraz korozji zbiornika nie muszę się obawiać :). Pojawiły się oczywiście kolejne koszty: pokost lniany (1L - 22zł), lejek (3,50zł).
PLAN: 300,00zł
POPRZEDNIO WYDANO: 468,50zł
TERAZ WYDANO: 25,50zł
--------------------------------------------------POPRZEDNIO WYDANO: 468,50zł
TERAZ WYDANO: 25,50zł
ŁĄCZNIE WYDANO: 494,00zł
PLAN PRZEKROCZONO O: 194,00zł
Pozostałe części relacji:
[1][2][3][4][5][6][7][8][9][10][11][12][13][14][15][16][17][18][19][20][21][22][23][24]
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOczywiście dobrze, że są środki chemiczne jak ten który to został przedstawiony i możemy chociaż doraźnie zabezpieczyć elementy metalowe czy stalowe przez korozją. Dlatego dobrze jak wykonane jest cynkowanie ogniowe stali http://www.metaltech.pl/zabezpieczenia-antykorozyjne/cynkowanie-ogniowe takiego elementu to wtedy możemy mieć pewność, że taki element jest zabezpieczony antykorozyjnie.
OdpowiedzUsuń