FLASHBACK - to cykl postów dotyczących wydarzeń sprzed założenia bloga.
Opublikowano na blogu: 2011-12-17.
Artykuł pochodzący z 2006 roku z naszej starej strony internetowej
(po korekcie, ale i tak może być trochę nieaktualny)
Przy wykonywaniu makiet, na pewno pojawi się potrzeba użycia żwiru, gdyż piasek bywa po prostu za drobny do niektórych zastosowań. Niestety żwirek, jaki można nabyć, często nie spełnia oczekiwań. Jest za gruby, albo różnice między ziarnami o największej i najmniejszej średnicy są zbyt duże. Pojawia się potrzeba ujednolicenia rozmiaru ziaren. U mnie akurat zaistniałą wtedy, gdy chciałem opracować sobie jakąś dobrą metodę wykańczania podstawek figurek. Chciałem by były trwałe, aby ewentualne transportowanie ich np. na turniej, nie uszkadzało ich. W związku z tym wszelkiego rodzaju posypki modelarskie oraz trawy elektrostatyczne odpadły na starcie. Zwykły piasek jest zbyt drobny, efekt jaki można przy jego pomocy uzyskać jest niezadowalający, zupełnie nie odpowiada skali figurki (28mm). Dlatego potrzebowałem drobnego żwirku. Najdrobniejszy żwir w sklepie zoologicznym nadal był za gruby. Postanowiłem, domowym sposobem, z tym sobie poradzić. Jest to jednak zajęcie czasochłonne, jedno popołudnie raczej nie wystarczy.
Przy wykonywaniu makiet, na pewno pojawi się potrzeba użycia żwiru, gdyż piasek bywa po prostu za drobny do niektórych zastosowań. Niestety żwirek, jaki można nabyć, często nie spełnia oczekiwań. Jest za gruby, albo różnice między ziarnami o największej i najmniejszej średnicy są zbyt duże. Pojawia się potrzeba ujednolicenia rozmiaru ziaren. U mnie akurat zaistniałą wtedy, gdy chciałem opracować sobie jakąś dobrą metodę wykańczania podstawek figurek. Chciałem by były trwałe, aby ewentualne transportowanie ich np. na turniej, nie uszkadzało ich. W związku z tym wszelkiego rodzaju posypki modelarskie oraz trawy elektrostatyczne odpadły na starcie. Zwykły piasek jest zbyt drobny, efekt jaki można przy jego pomocy uzyskać jest niezadowalający, zupełnie nie odpowiada skali figurki (28mm). Dlatego potrzebowałem drobnego żwirku. Najdrobniejszy żwir w sklepie zoologicznym nadal był za gruby. Postanowiłem, domowym sposobem, z tym sobie poradzić. Jest to jednak zajęcie czasochłonne, jedno popołudnie raczej nie wystarczy.
Potrzebne rzeczy:
- drobny żwir akwarystyczny (do kupienia w sklepie zoologicznym),
- prostokątne (łatwiej trzymać w ręce) i możliwie sztywne pudełko po margarynie,
- siatka ścierna do szlifowania gładzi gipsowej o oznaczeniu 150 lub innym w/g potrzeb (do kupienia w sklepie z artykułami budowlanymi),
- klej dwuskładnikowy (np. Poxipol),
- miski i pojemniki odpowiednich rozmiarów.
Żwir kupuje się w worku z grubej folii o pojemności około dwóch litrów. Jest on mokry i zanieczyszczony. Całą zawartość worka należy wsypać do miski i płukać prysznicem aż do usunięcia zanieczyszczeń. Z reguły są to jakieś drobne kawałki roślin, więc zaczynają one unosić się w wodzie. Żwir jest ciężki, mimo że kotłuje się w misce od strumienia wody z prysznica, to opada na dno. Gdy miska napełni się wodą, trzeba ją przechylić by usunąć wodę z pływającymi w niej paprochami. Można też płukać żwir w przechylonej misce, wtedy woda niejako automatycznie wypływa z miski, zabierając z sobą paprochy. Żwir trzeba mieszać dodatkowo ręką, by wszystko co niepożądane uwolniło się spod spodu.
Oczyszczony żwirek jest teraz na pewno bardziej mokry niż po wysypaniu z worka. Nie da się z nim nic robić, dopóki nie wyschnie. Można go wysypać na jakąś dużą tacę lub coś podobnego i równomiernie po niej rozprowadzić. Niestety czas schnięcia wynosiłby tym sposobem parę dni. Dużo szybszym rozwiązaniem jest wysypanie go na blachę z piekarnika. Przed wysypaniem warto wyłożyć ją jedną warstwą folii aluminiowej, bo jednak blacha miewa kontakt z żywnością. Zawartość dwulitrowego worka żwiru nie zmieści się na jedną blachę. Nie wszystkie piekarniki posiadają dwie, więc w takim przypadku suszenie trzeba rozłożyć na dwa razy. Temperatura powinna wynosić w granicach 60-90 stopni. Można ją na jakiś czas jeszcze trochę podnieść w końcowym etapie, w celu zdezynfekowania żwiru. Ma to sens, gdyż żwir zwykle wyławiany jest z rzeki, a wiadomo co w naszych rzekach może pływać. Termoobieg odpada, gdyż podeschły żwir zaczyna latać po piekarniku - istnieje groźba dostania się żwiru w okolicę wentylatora, za tylną ściankę. Nie ma jak potem go stamtąd usunąć i będzie się tłukł przy włączonym termoobiegu lub go uszkodzi. Proponuję górną grzałkę. Co jakiś czas trzeba otworzyć piekarnik, żeby usunąć skondensowaną parę. Dobrze jest uruchomić suszenie wieczorem, po ok. dwóch godzinach grzania i otwierania co jakiś czas na chwilę drzwi w celu wymiany powietrza w środku, można spokojnie zostawić zamknięty i nagrzany (ale wyłączony) piekarnik na noc. Rano żwir powinien być już suchy.
Gdy dysponuje się już oczyszczonym i wysuszonym żwirkiem, można spróbować dostosować go do swoich potrzeb. Ja potrzebowałem uzyskać z niego drobny sort do wykańczania podstawek. Próbowałem przesiewać żwir przez sito przemysłowe z przesiewacza, które daje uziarnienie maks. 1mm, ale efekty były niezadowalające. Uzyskałem bardzo drobną frakcję, porównywalną do grubego piasku. Poza tym uzysk był bardzo niewielki - mało tak drobnych ziaren było w żwirze, który kupiłem. Postanowiłem coś wymyślić. Potrzebowałem czegoś z większymi oczkami. Sitka kuchenne odpadają, bo mają zbyt drobne oczka, poza tym sitko jest do żywności. Wśród wielu moich szpejów znalazłem nową siatkę do szlifowania gładzi gipsowej pozostałą po którymś tam remoncie. Oczka wydały się odpowiednie. Miała oznaczenie 150. Trzeba było tylko zrobić z tego jakieś sitko. Przydatne okazało się pudełko od margaryny. Trzeba wyciąć dno tak, by został zapas na przyklejenie siatki. Dociąć należy także siatkę na wymiar dna. Najodpowiedniejszy do przyklejenia siatki okazał się Poxipol, którego trzeba dość dużo nałożyć na rant od wewnątrz pudełka, tak by po dociśnięciu siatki, wypłynął przez szczeliny i mocno przykleił siatkę, na której będzie przecież nielekki żwirek. Całość najlepiej kleić na jakiejś kartce, gdyż siatkę trzeba dociskać 10 minut, a kleju jest nadmiar i wypływa także w kierunku wyciętego otworu. Dociskać można ręcznie lub położyć coś płaskiego i ciężkiego na siatce, o rozmiarach mniejszych niż otwór o co najmniej 1 cm, żeby się nie przykleiło. Po wyschnięciu kartkę należy oderwać. Sitko jest gotowe do użycia.
Przesiewanie jest zajęciem czasochłonnym i nudnym, najlepiej robić to w okolicach telewizora. Radzę nie napełniać całego sitka, najlepiej wsypać warstwę grubości ok. 1-2 cm. Nasypanie zbyt dużej ilości wcale nie przyspieszy tej czynności, małym ziarnom będzie trudniej dostać się na dno i przejść przez sitko. Uzyska się mniej małej frakcji, a gruba będzie znacznie zanieczyszczona drobnymi ziarnami. Przesiewa się najlepiej od razu do jakiegoś pojemnika, dopóki jeszcze coś leci w rozsądnej ilości. To co zostało w sitku wsypujemy do innego pojemnika. Przesiewać trzeba energicznie, ale na tyle ostrożnie, by grube ziarna z sitka nie wypadły górą do drobnych (przesianych) i nie zniweczyły tak pracochłonnego zajęcia. Wysokie ścianki pudełka po margarynie częściowo przed tym zabezpieczają. Co jakiś czas sitko się zapycha i jego wydajność wyraźnie spada. Trzeba je odwrócić i nad pojemnikiem z przesianym grubym żwirkiem postukać palcem lub przejechać nim po powierzchni sitka by ziarna tkwiące w otworach wypadły. Ważne żeby robić to nad pojemnikiem z już przesianym ziarnem, bo te ziarna mają taką dziwną własność, że zawsze zapychają oczka, a nigdy przez nie nie przejdą. Dodanie ich do nieprzesianego jeszcze żwiru i próba ponownego ich przesiania z nową porcją, potęguje efekt zapychania.
Uzyskany efekt bardzo mnie zadowolił. Otrzymałem dokładnie taką frakcję żwirku, jakiej potrzebowałem. Z jednego worka otrzymałem dwa rodzaje: gruby i drobny. Oczywiście nie trzeba przesiewać całości - wtedy ma się trzy sorty, dwa w miarę jednorodne oraz jeden urozmaicony. Ja przesiałem cały worek i uzyskałem 40% grubego żwiru i 60% drobnego. Efekty przesiewania zależą od tego jaki będzie kupiony żwir. Można mieć na nie wpływ poprzez dobór rozmiaru siatki do szlifowania, użytej jako sitko, a jest jej kilka rodzajów.
badjaq
19.01.2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz