2013-03-18

WARSZTAT - Chemia [3] - THE ARMY PAINTER - Mega Paint Set

W przeciwieństwie do mojego brata, wiele lat unikałem tematu malowania figurek grając po prostu gołymi metalami w Warzona. On z kolei całkiem nieźle radził sobie malując emaliami i myślę, że nie jedna osoba byłaby zaskoczona efektami (mała próbka tutaj*). Flames of War to także świetne pole do wykorzystania emalii, zwłaszcza ze względu na zdecydowanie militarną paletę barw, ale w zasadzie przymiarka do WH40K zmobilizowała mnie w końcu do poważniejszego wejścia w temat akryli.

Oczywiście pojawił się klasyczny dylemat: "Citadel, czy Vallejo?", który rozwiązał 'Mega Paint Set' duńskiej firmy The Army Painter. Nie ukrywam, że wejście od razu w posiadanie pełnej palety barw jest sytuacją bardziej komfortową, niż kompletowanie palety poprzez zakup farb na sztuki. Poza tym pojawił się również czynnik ekonomiczny. Zestaw 36 buteleczek oraz 6 pędzli kosztował mnie 262,50zł w sklepie bard.pl (darmowa wysyłka powyżej 250zł), przy średniej cenie w internecie ~300zł. Odliczając wartość samych pędzli z serii 'Wargamer', kupowanych na sztuki (~90zł, za vanaheim.pl), cena jednej farbki wychodzi ~5zł, co jest ceną bardzo atrakcyjną. Dodatkowym argumentem było to, że jednak buteleczki są wygodniejsze do stosowania przy malowaniu aerografem. Gwoli ścisłości dodam, że nie zamykam się na wyroby innych producentów.


*) niestety zaangażowanie mojego brata w "naszego" bloga jest nadal zerowe, co zresztą jest dla mnie dość przykre.

THE ARMY PAINTER:  MEGA PAINT SET - UNBOXING

Zestaw zapakowany jest w fabrycznie zafoliowane, kolorowe pudełko z niezbyt grubej tektury. Z tyłu znajdują się podstawowe informacje o zawartości pudełka oraz paleta kolorów wraz z sugestywnymi nazwami kolorów w stylu wargamingowym. 


Pierwsza rzecz na jaką trafimy po otwarciu pudełka to 24-stronicowy poradnik zatytułowany: "Wargamers' Army Painting Guide: From Boxed To Fully Painted In Record Time!". Tytuł może trochę pretensjonalny, ale faktycznie firma The Army Painter postawiła sobie za cel stworzenie prostej techniki pozwalającej na szybkie malowanie całych armii i osiągnięcie dość zadowalających rezultatów (na poziomie 'Table Top') nawet osobom o niezbyt wielkich zdolnościach manualnych. Hasło przewodnie: 'Don't be a tin-man - live and play in colour' dość niestety mocno mnie dotyczy, więc chyba to produkt dla mnie odpowiedni ;).


Cała filozofia techniki malowania zaproponowanej przez The Army Painter'a sprowadza się do czterech etapów:
  • Podkład (spray)
  • Kolory podstawowe (basecoat)
  • Szybkie cieniowanie (quickshade inks)
  • Zmatowienie ('anti-shane' varnish)

Niby to samo co zawsze, ale co sprawia, że technika 'by The Army Painter' jest taka szybka? Po pierwsze podkład - firma oferuje kilkanaście kolorów podkładów w spray'u, w dodatku identycznych z wybranymi, oznaczonymi '100% match!', farbami (cena ~36zł za puszkę 400ml, za bard.pl). Po drugie quickshade - 'the magic of the technique' - polegający na uzyskaniu efektu wycieniowania figurki za pomocą specjalnych inków.

QUICKSHADE INKS & MATT VARNISH

Dostępne są trzy odcienie: soft tone, strong tone i dark tone. Są one zrobione na bazie terpentyny (i nią należy myć z nich pędzle), co tłumaczy ich oleistą konsystencję oraz konieczność zastosowania dołączonego do zestawu matującego varnisha. Techniki użycia są dwie, albo 'dip', czyli zanurzanie, albo 'splash-on', czyli nakładanie pędzlem. Do malowania całych armii, producent oferuje inki w metalowych puszkach, w których bardzo łatwo zanurza się figurki. Standardowe buteleczki z inkami wyróżniają się czerwonymi nakrętkami. Co ciekawe, dla lepszego efektu, przed użycie producent zaleca podgrzanie inków w ciepłej wodzie lub na grzejniku (dla zmniejszenia lepkości). Po zanurzeniu figurkę należy energicznie strzepnąć w celu usunięcia nadmiaru inka. Więcej o quickshading'u można przeczytać w odpowiednim rozdziale instrukcji:


Przykład zastosowania quickshad'a na figurkach do Flames of War (15mm) można zobaczyć na poniższym filmie, pochodzącym z oficjalnego kanału producenta:


WARPAINTS

Zestaw zawiera 32 farby (białe nakrętki), w tym 5 metalicznych (czarne nakrętki) w buteleczkach o pojemności 18ml (!). Według informacji na nich się znajdujących, są to wyprodukowane we Francji 'the best possible quality paints'.


Zestaw jest naprawdę duży, zakup według mnie był bardzo opłacalny.


Więcej o farbach można dowiedzieć się z dość obszernej video-recenzji, opublikowanej na kanale serwisu beastsofwar.com, do której oglądnięcia zachęcam zainteresowanych:


Być może pokuszę się o przygotowanie i opublikowanie na blogu próbnika kolorów tych farbek.

'WARGAMER' LINE BRUSHES

Pędzle to dość mocny punkt tego zestawu, tak naprawdę kluczowy z punktu widzenia oceny opłacalności jego zakupu. The Army Painter nie zrobił tego co 90% producentów zrobiłoby na jego miejscu - nie wsadził do zestawu najtańszych pędzli, które ma w swojej ofercie, czyli pędzli z linii 'Hobby'. Dzięki temu, w rączki wpadł mi zestaw najpopularniejszych modeli pędzli ze średniej półki, czyli z linii 'Wargamer' (najwyższa nazywa się 'Warmaster'). Zostały one wyprodukowane w Niemczech i wyglądają naprawdę porządnie, zresztą z tego co na szybko udało mi się sprawdzić, mają dość dobrą opinię w internecie. Mam nadzieję, że także będę mógł ją potwierdzić.


6 komentarzy:

  1. super recenzia
    A dylemat citadel czy vallejo rozwiązałeś na korzyść vallejo-vanaheim na pisał że farbki są od vallejo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :).
      Mnie się wydaje, że nie są od Vallejo, bo po pierwsze buteleczka ma inny kształt, a po drugie Vallejo są wyprodukowane w Hiszpanii, a Wargames we "Francji i innych krajach EU" (firma formalnie jest duńska). Poza tym nie sądzę, by Vallejo wspierało konkurencje, przecież samo sprzedaje farbki z palety 'Game Color'.
      PS. Vanahaim to żadna wyrocznia jak dla mnie, a po prostu dobrze rozkręcony sklep.

      Usuń
    2. To są właśnie Vallejo-przepaki różniące się gęstością farby.

      Usuń
    3. Do tego dość podobna do vallejo pod względem spartaczonych farb (np. żółć, czerwień)... choć jak lubię vallejo tak AP mnie zwyczajnie nienaturalnością kolorów... wymyślono to pod bejcę czy co? Natomiast pędzle to tandeta - rok temu kupiłem dwa, nie malowałem nazbyt intensywnie. Jeden mi wyłysiał do cna po pół roku, drugi łysieje (mam nowy z tego zestawu, porównałem)... są lepsze i tańsze jak kozłowski.

      Usuń
    4. IMO zestaw całkiem opłacalny na początek, zwłaszcza do malowania w standardzie TT, a nie do gablotki, czyli dla zdecydowanej większości graczy w sam raz. Co do pędzli, to wiadomo, że da się kupić lepsze, ale jest też sporo pędzli gorszych. Ja akurat bardzo lubię ścięte drybrush'e AP. Na zakup trzeba patrzeć całościowo - za tą cenę dostajemy naprawdę sporo - solidna paleta barw, metalików i inków oraz dość wszechstronny komplet pędzli przyzwoitej jakości.

      Usuń
  2. Posiadam również ten zestaw i nie żałuje zakupu! Jestem bardzo zadowolony bo za tą cenę naprawdę warto :). Polecam każdemu

    OdpowiedzUsuń