2014-12-17

WARSZTAT - Photobox / Namiot bezcieniowy (DIY) [1]


Jako, że od lat jestem raczej na etapie budowania swojego warsztatu i kompletowania różnych potrzebnych rzeczy, niż realnej pracy na figurkach, temat robienia zdjęć figurek nie był u mnie do tej pory rozwiązany i podjąłem się go chyba dlatego, że całkiem niedawno kilku kolegów umieściło na swoich blogach swoje pomysły na wykonanie namiotów bezcieniowych. Zresztą mam nadzieję, że po prostu zacznie mi być potrzebny :).

PHOTOBOX VEL. NAMIOT BEZCIENIOWY (DIY)

Proste rozwiązania z kartonowym pudłem wyklejonym kalką może i się sprawdzają, ale jakoś nie przypadają mi do gustu. Trochę nad tematem się zastanawiałem i wydaje mi się, że rozwiązanie, które wymyśliłem przede wszystkim się sprawdza, ale także ma spory potencjał, no i może także zajmować mało miejsca (ale nie musi). Od razu pragnę dodać, że pomysł jest w 100% mój.


Pierwszym elementem, który jest wręcz idealny do tego zastosowania (wpadłem na to po jakichś trzech dniach rozmyślań) jest prostokątna forma do ciasta - oczywiście x2. Wymiar 36x25x6cm wydaje się odpowiedni - będzie można je ustawić w poziomie, jak i w pionie w przypadku wysokich modeli. Wykonane są z cienkiej blachy, najprawdopodobniej ocynkowanej (nie powinny rdzewieć, ale to się dopiero okaże), a w rancie znajduje się usztywniający pręt. Są srebrne, więc działają jak reflektory oraz dobrze odprowadzają ciepło grzejących się ledów. Do kupienia w zasadzie każdym dużym markecie spożywczym za 6-7zł.


Kolejnym elementem jest taśma LED. Miałem w domu akurat kupioną taśmę standardowej długości 5m ze 150 diodami, oczywiście o zimnej barwie 6000-7000K (ciężko kupić o innej zimnej barwie - np. 5300K, o ile w ogóle to jest możliwe). Jakiś rok temu dałem za nią 20zł w marketowej promocji (chyba w zasadzie tylko z tego powodu wtedy ją kupiłem).

Zaczynamy od wyklejenia blachy odcinkami taśmy LED. Trzeba je sobie jakoś równomiernie rozmieścić - ja wspomogłem się pisakiem do płyt CD, linijką i kalkulatorem :). Jeśli ktoś nie umie lutować lub po prostu nie ma lutownicy, może spróbować wykleić taśmę w ślimaka, ale na pewno będzie z tym problem przy taśmie z 300 diodami, bo są one naprawdę gęsto rozmieszczone. Taśma nie jest elastyczna, więc w grę wchodzi jakieś zaginanie, zakładki, itp, dlatego jednak wolałem sobie taśmę pociąć i zlutować, choćby dla równomiernego rozmieszczenia diod.


Do zlutowania taśm użyłem zwykłej lutownicy pistoletowej o mocy 60W oraz zwykłego spoiwa z topnikiem (CYNEL LC60 SW26-5) o średnicy 1mm. Z kabla 2x0,5^mm2 (drut, a nie linka) przygotowałem sobie krótkie łączniki. Lutowanie przebiegło dość sprawnie, choć należy pamiętać, by punkty na taśmie LED, przeznaczane do łaczenia oczyścić z powłoki zabezpieczającej miedź przed śniedzeniem (np. zdrapując nożykiem) - z nieoczyszczonych lut po zastygnięciu odpada.


Poniżej pierwsze nieśmiałe próby po wykonaniu pierwszego panelu - jak widać projekt rokuje :). W tle widać  regulowany w zakresie 10-15V zasilacz NG2/E (max 2 Ampery na wyjściu) do elektronarzędzi 12V marki Proxxon, pospinany prowizorycznie z woltomierzem przewodami zakończonymi z dwóch stron "krokodylkami" (przydatna sprawa w takich sytuacjach).


Wyprawa do marketu po drugą taśmę LED zakończyła się zakupem taśmy z dwukrotnie większą ilością diod (300, a nie 150), bo tylko takie były. Polski importer ten sam, ale widać, że pochodzi ona już z innej fabryki. Odcień diod wydaje się odrobinę zimniejszy niż taśmy kupionej rok temu (na etykiecie jest 6000-7000K i pewnie obie się w tym zakresie mieszczą). Nie ma to oczywiście znaczenia, ale problem polega na tym, że jedynym rozwiązaniem tej sytuacji jest rozlutowanie i zerwanie co drugiego paska z gotowego już przecież pierwszego panelu.


Generalnie wydaje mi się, że dobrze się skończyło, że kupiłem taśmę z trzystoma diodami. Jest ona dwukrotnie jaśniejsza i umieszczenie taśm naprzemiennie sprawi, że panele będą o jakąś 1/3 jaśniejsze, co jest plusem bo jednak pierwszy panel wyklejony 150 diodami był trochę ciemny. Oczywiście robiąc zdjęcie ze statywu lub innego podparcie dało by się problem rozwiązać wydłużeniem czasu ekspozycji podczas robienia zdjęcia.

Sama wymiana co drugiej taśmy przebiegła dość sprawnie, ale do odklejenia pasków musiałem użyć suszarki do włosów w celu podgrzania blachy od spodu. Przeźroczysta dwustronnie klejąca taśma 3M trzyma jednakmocno i bez podgrzania zostaje raczej na blasze niż odkleja się razem z paskiem diod.


Przewód zasilający wyprowadziłem poprzez przekłuty (szewskim szpikulcem) otwór, po czym zabezpieczyłem go z dwóch stron obficie klejem na gorąco, który idealnie się do tego zadania nadaje - jest elastyczny, ale na tyle mocny, że dobrze zabezpieczy przewód przed wyrwaniem.

Poniżej zdjęcie panelu zakrytego kawałkiem mlecznej pleksi zamocowanej prosto, ale skutecznie małymi klipsami biurowymi. Piłą tarczową (tarcza Bosch Special śr. 140mm, 40 zębów ze spieku, którą można ciąć m.in. aluminium) uciąłem dwa kawałki mlecznej pleksi, bo nie wiedziałem czy same diody nie będą dawać zbyt ostrego lub mało rozproszonego światła.


Na razie nie byłem w stanie zrobić zdjęć z ich wykorzystaniem, ale wydaje się, że różnica jest - światło jest bardziej miękkie, lepiej rozproszone i chyba trochę cieplejsze - tak więc jest z czym eksperymentować. Na drugim zdjęciu widać większe zagęszczenie diod po wymianie części pasków. Większa jasność panelu ma znaczenie właśnie przy używaniu tafli pleksi, gdyż światło jest przez nią częściowo zatrzymywane. Regulacja zasilacza w zakresie 10-15V pozwala lekko modyfikować jasność paneli, ale trzeba mieć na uwadze, że dwuamperowy zasilacz jest obciążony prądem 3A (dość mocno się rozgrzał, ale dał radę). Zawsze można kupić po prostu odpowiedniej mocy zasilacz do taśm LED lub elektroniki.


Powyżej zdjęcia z prowizorycznie zainscenizowanego photobox'a - za tło służy kartka z drukarki, a panele podtrzymują po bokach dwulitrowe butelki z Pepsi :). Siłą rzeczy nie był jak przetestować działania mlecznej pleksi. Docelowo planuję wykonać jakiś środek np. z dwóch kawałków płyt meblowych połączonych w literę L, do którego mocowane byłyby zarówno panele, jak i tła.

Poniżej mała próbka tego co udało się uzyskać z powyższej prowizorki, bez żadnego podparcia aparatu (zdjęcia z ręki!) + bardzo delikatna korekta cyfrowa (jasność paneli jak widać jest wystarczająca). Dołożenie od góry arkusza A4 z białego polistyrenu pewnie dodatkowo doświetliłoby całość - cóż, tak jak pisałem wcześniej, jest z czym eksperymentować. Obie użyte do prezentacji figurki są dość znane w warzonowym światku - malowane parę ładnych lat temu przez brata (maksimim tego, co wtedy był w stanie wyciągnąć z humbroli).



Drugą część artykułu pojawi się, gdy wykończę photobox. Zapraszam do komentowania i oceny posta.

7 komentarzy:

  1. Tyle kombinacji, a efekt taki sam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie to był bardzo relaksująco spędzony weekend - po prostu lubię majsterkować :)

      Usuń
    2. To widać :) Podoba mi się twoje kreatywne podejście. A sam pomysł ciekawy, no i pokaż jak wyszły zdjęcia z mleczną pleksi.

      Usuń
    3. Zdjęcia z użyciem mlecznej plaksi to dopiero będą jak wymyślę jakiś stelaż do tego, a że chciałbym by miał obracany silniczkiem talerz do kręcenia filmików 360 stopni figurkom, to trochę może to potrwać przy mojej ilości wolnego czasu...

      Usuń
  2. Nie ma co, ciekawy pomysł. Może gdybym nie miał gotowego namiotu to też bym się skusił na ledowe brytfanki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaca, nie ma co - masz już wszystko czego potrzeba, żeby w styczniu pojawić się na turnieju :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszytko, tylko nie to co trzeba ;). Plus jest taki, że w końcu zaczęliśmy się powoli uczyć grać i nawet nam się podoba, minus jest taki, że w tym tempie do stycznia nie ma szans. Do tego brat teraz wchodzi w WZR - niestety sprzedał starą Mishimę i plemiona ziemi i ładuje kupę kasy w nowy bau i legion.

      Usuń